Pewnego dnia moje życie wywróciło się o 180 stopni i nic nie wskazywało na to, że będę kiedyś zmuszona zostać matką dla własnej siostry. Tak, dobrze przeczytałeś/aś... Uświadomiłam sobie wtedy, że będę musiała wykonywać rzeczy, które wcześniej robiłam rzadko. Dosłownie w tempie ekspresowym z dnia na dzień musiałam nauczyć się prać, ogarniać cały dom, dobrze gotować i znaleźć czas na naukę. Nie oznacza to, że wcześniej takich rzeczy nie robiłam. Robiłam ale sporadycznie, a jeżeli chodzi o sprzątanie to ograniczałam się jedynie do swojego pokoju i łazienki. Wcześniej miałam czas na to, żeby móc w spokoju pouczyć się, pomalować, iść do fryzjera, zrobić sobie brwi, iść na basen, móc poćwiczyć, pomalować paznokcie i spotkać się w międzyczasie ze swoim facetem. Jednak w dniu kiedy mój ojciec opuścił rodzinę bardzo szybko musiałam przyjąć rolę matki i zająć się swoją młodszą siostrą.
Większość z Was zapewne pomyśli sobie co w tym wielkiego zajmować się 7 letnim dzieckiem. Przecież dziewczynka w tym wieku już sama potrafi się ubrać, posprzątać po sobie, umyć się i jeszcze będę miała sporo czasu na odpoczynek. Otóż nie w przypadku mojej siostry, która potrzebuje ogromnej uwagi i jest bardzo absorbującym dzieckiem... Ciężko namówić ją do sprzątania, a co dopiero do nauki czy innych rzeczy. Wcześniej zanim moje życie uległo zmianie byłam przekonana, że obowiązki domowe i wychowywanie dziecka w ogóle nie męczy. Ba... Nawet dziwiłam się kobietom zajmującym się domem i dzieckiem, które narzekały przy tym na swój brak wolnego czasu. Przecież jak można być zmęczonym siedzeniem w domu z dzieckiem? Jeszcze do niedawna uważałam, że robię w domu bardzo dużo tylko nie dostrzegałam jednej zasadniczej rzeczy, że 85% z nich robię tylko dla siebie.
Na ten moment robię to wszystko po coś i dla kogoś. Robię to wszystko nie dlatego, że muszę bo mogłabym po prostu olać i odejść jak tchórz ale tego nie zrobię. Mogłabym udawać, że nic się nie stało i zwyczajnie zamieść problemy pod dywan. Nawet ostatnio mając okazję usiąść w końcu z dupą i odpocząć bo babcia siostrę zabrała do siebie na pół dnia to przez prawie 5 godzin doprowadzałam dom do porządku. Pomimo tego, że mieszkanie na drugi dzień dzięki siostrze na nowo wyglądało jak po trąbie powietrznej i tak byłam szczęśliwa... Pewnie myślisz sobie teraz, że jest coś ze mną nie tak bo jak można się cieszyć z bałaganu, który ktoś zrobił. Uwierz mi, że można się cieszyć z powodu chwilowego wywołania uśmiechu na twarzy mamy, która wróciła zmęczona z pracy do czystego domu. Jeszcze dwa miesiące temu byłam zupełnie inną osobą, która nie potrafiła docenić najmniejszego gestu ze strony bliskich.
W tej chwili jestem bardzo wdzięczna między innymi swojemu narzeczonemu, który zabiera moją siostrę na jednodniowe wycieczki. W końcu nie ma obowiązku mnie wyręczać, a jednak... Wiem, że robi wszystko co może bo sam chodzi do pracy i ma prawo po niej odpocząć to jednak w tym momencie zwykłe dziękuję to za mało. Jest On dla mnie ogromnym wsparciem, a przede wszystkim jest człowiekiem z ogromnym sercem! Jest osobą, której nie potrafiłam nigdy wcześniej za nic podziękować bo uważałam, że tak musi po prostu być. Oprócz tego, że zaczęłam bardziej doceniać to przez ten czas nauczyłam się jeszcze jednego, a mianowicie dostałam od życia lekcję pokory... Mimo tego, że nogi w tym momencie bolą mnie niesamowicie, a jutro wcześnie rano będę musiała na nowo wstać do siostry to wiem jedno. Nigdy nie zamieniłabym dotychczasowego życia na inne mimo codziennego trudu i ogromnej cierpliwości. Nie zamieniłabym, ponieważ jaki ma sens życie samotnika, który może ma więcej pieniędzy w portfelu ode mnie i bardzo czysto w domu ale nie ma tego co ja mam. Miłości ze strony najbliższych...
Z góry przepraszam za jakość zdjęć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak już tu wszedłeś to zostaw po sobie mały ślad.
Będzie mi miło. :-)