niedziela, 19 lutego 2017

Stało się! Marzenie zamieniłam w rzeczywistość!

Stało się! To na co tak długo czekałam jest już praktycznie w zasięgu mojej ręki. W sobotę tydzień temu obroniłam pracę inżynierską, a co za tym idzie - kończę studia. Obecnie czekam jedynie za oceną z ostatniego przedmiotu i egzaminem dyplomowym podsumowującym te 3,5 roku nauki. Jednak traktuję to jak zwykłą formalność. Najważniejsze, czyli obronę pracy mam już za sobą. 

W dzisiejszym wpisie chciałabym Wam krótko opowiedzieć o mojej wyboistej drodze jaką przeszłam na studiach i co się u mnie działo zanim w ogóle na nie poszłam. Cofnijmy się jednak o jakieś 7 lat wstecz, a dokładniej do czasów jak chodziłam jeszcze do Gimnazjum. Stałam wtedy przed wyborem szkoły średniej i nie było to wcale takie łatwe zadanie jak na początku myślałam. W końcu każda decyzja, którą podejmiemy ma swoje odzwierciedlenie w przyszłości i nie chodzi mi tu wyłącznie o ścieżkę edukacyjną. Po wielu za i przeciw podjęłam ostateczny wybór i w moim przypadku padł on na Liceum Ogólnokształcące. Stwierdziłam, że zmobilizuję się i pójdę dalej na studia, żeby nie zostać tylko jedynie z wykształceniem średnim i maturą. Pamiętam też, że chodząc do Gimnazjum nie byłam za bardzo zżyta z klasą. Czułam się trochę wyobcowana i szczerze mówiąc niechętnie chodziłam wtedy do szkoły. Było jednak w klasie parę osób, które darzę szacunkiem i bardzo lubię do dziś. Jednak były i takie, które ze mnie drwiły i śmiały się z mojego wyboru. Przecież moje oceny dupy nie urywały, ale z drugiej strony nie należały też do najgorszych. 

Żyłam sama ze swoimi przekonaniami i wierzyłam, że któregoś dnia będę z siebie dumna i to jest ten czas, ale do rzeczy. Przyszedł moment, że poszłam do LO i poznałam tam nowe i ciekawe osoby. Nauka szła mi nie najgorzej, przez co zawsze wychodziłam ze wszystkiego obronną ręką i choć były momenty załamania to się nie poddałam. Pamiętam jak w ostatniej klasie odbywały się próbne Matury i jeżeli chodzi o matematykę to żadnej nie zdałam. Nauczycielka od matematyki kombinowała, żeby nie dopuścić mnie w ogóle do Matury. Chodziłam za nią, prosiłam i poprawiałam w kółko jeden sprawdzian za drugim. Początkowo ratowały mnie korepetycje, a później to i na nie brakowało mi pieniędzy. Musiałam ratować się w inny sposób. Uczyłam się z YouTuba, a mianowicie słuchałam faceta jak tłumaczył zadania z poszczególnych działów. Notowałam i samodzielnie starałam się obliczać zadania i wiesz co? Zdałam wszystko na Maturze i to za pierwszym razem. Udowodniłam, że jak bardzo czegoś pragniemy to możemy to osiągnąć. Pamiętam, że będąc jeszcze w LO katechetka od religii zapytała się mnie, gdzie planuję iść na studia. W planach miałam wtedy finanse i rachunkowość. 

Nauczycielka otworzyła dziennik zobaczyła moje oceny z matmy i stwierdziła, że sobie nie poradzę. W tym momencie obroniłam pracę inżynierską, został mi jedynie egzamin dyplomowy na zakończenie studiów. Teraz powinnam odwiedzić stare mury i się pochwalić. Zdarzały się u mnie momenty zwątpienia jak zaczynałam studia. Zadawałam sobie pytania, czy w ogóle sobie poradzę, czy przypadkiem nie za wysoko mierzę? Ze 160 osób została jakaś połowa i nie żałuję tylu nerwów, które towarzyszyły mi przez cały okres studiów, a w ostatnim czasie to już w ogóle. Okazało się w dziekanacie, że temat pracy podchodzi pod finanse i rachunkowość i musiałam zmienić temat pracy i trochę treść. Zwątpiłam przez chwilę w to wszystko. To było krótko po tym jak dodałam zdjęcie na Facebooka i Instagrama, żeby się pochwalić, że niedługo bronię pracę. Oprócz rodziny nikt nie wiedział ile mnie to nerwów kosztowało. Jednak wszystko jest na dobrej drodze do zakończenia tego etapu w moim życiu. Nie wiem, czy od razu zdecyduję się na magisterkę. Być może poczekam jeszcze do października i wtedy pójdę dalej. Czas pokaże...

Jeżeli jesteście w podobnym położeniu, w jakim ja się kiedyś znajdowałam to być może ten wpis będzie dla Was w pewien sposób motywacją. :-)
W razie jakichkolwiek pytań możecie również pisać do mnie prywatnie na moim fp na Facebooku, do którego link znajduje się tutaj. Serdecznie zapraszam również do polubienia fp i zaobserwowania bloga. :-)




poniedziałek, 6 lutego 2017

Jak rozpieścić ciało i duszę w kilka minut?

Cześć. W dzisiejszym wpisie krótko przedstawię Wam zestaw do pielęgnacji ciała, który dotarł do mnie w ostatnim czasie. W jego skład wchodzi żel pod prysznic, a także pielęgnujące masło do ciała o zapachu zielonej herbaty i trawy cytrynowej od DermoFuture Precision. Jeżeli chcecie poznać moją opinię na temat tych produktów to serdecznie zapraszam do czytania lektury!

Na początku chciałabym Was bardzo przeprosić za swoją nieobecność w ostatnim czasie na blogu. Nie jest to spowodowane moim lenistwem, ale nauką do sesji i przygotowaniami do obrony pracy. Mam też nadzieję, że niebawem powrócę do Was na dobre z nowymi pomysłami, energią, a przede wszystkim wolnym czasem, którego ostatnio bardzo mi brakuje. Jednak moją edukację odstawmy na bok i wróćmy do tematu dzisiejszego wpisu. Czy pamiętacie jeszcze recenzję zestawu Natural Spa z ekstraktem z owoców leśnych, który testowałam jakiś czas temu? Jeżeli nie możecie sobie przypomnieć to zapraszam tutaj. Pamiętam, że byłam z niego bardzo zadowolona stąd moja decyzja o ponownym przetestowaniu zestawu od DermoFuture Precision o innym zapachu. Generalnie nie lubię brać czegoś w ciemno, ale z drugiej strony skoro pierwszy zestaw pozytywnie mnie zaskoczył to drugi nie mógł być przecież gorszy. Myliłam się, ponieważ był jeszcze lepszy niż poprzedni i chodzi tu o zapach. Zapach owoców leśnych nie był zły, ale dla mnie był nieco za słodki i to nie do końca mi w nim pasowało. 


Osobiście wolę zapachy orzeźwiające i zestaw o zapachu zielonej herbaty i trawy cytrynowej był strzałem w dziesiątkę. Wcześniej mogłam sobie jedynie wyobrazić zapach tego zestawu, ale nie zawiodłam się. Sam żel posiada gęstą konsystencję, a także dobrze się pieni. Generalnie wystarczy jego mała ilość, żeby umyć całe ciało. Posiada również mikrokapsułki, które w czasie mycia automatycznie się rozpuszczają i pozostawiają skórę gładką. Wbrew pozorom żel jest bardzo wydajny, ponieważ poprzedni miałam prawie 2 miesiące. Masło do ciała podobnie jak żel posiada mikrokapsułki, które rozpuszczają się pod wpływem ciepła pozostawiając skórę nawilżoną i gładką. Masło nie pozostawia na skórze tłustych śladów, a oba produkty posiadają pH odpowiednie dla naszej skóry. Mogę to potwierdzić, ponieważ do tej pory nic mi nie wyszło na skórze, a należę do alergików. Generalnie zachęcam do wypróbowania, któregoś z czterech zestawów do wyboru od DermoFuture Precision. Taki zestaw będzie idealny nawet jako prezent na Walentynki dla drugiej połówki! Oczywiście mam tu na myśli prezent dla kobiet. :-D

Jeżeli chcielibyście sprawić taki prezent bliskiej osobie to zapraszam na stronę poniżej:

- http://nbielizna.pl/p/565/273323/dermofuture-natural-spa-zestaw-prezentowy-green-maslo-do-ciala-200ml-zel-pod-prysznic-300ml--zestaw-prezentowy-swiateczny-zestawy-drogeria.html?gclid=Cj0KEQiA2uDEBRDxurOO77Cp-7kBEiQAOUgKV8s1b3UQNM4H0HjD3a1s8piwP9AU_oDd5z2H7IImDw4aAnlJ8P8HAQ