W dzisiejszym wpisie chciałabym Wam krótko opowiedzieć o mojej wyboistej drodze jaką przeszłam na studiach i co się u mnie działo zanim w ogóle na nie poszłam. Cofnijmy się jednak o jakieś 7 lat wstecz, a dokładniej do czasów jak chodziłam jeszcze do Gimnazjum. Stałam wtedy przed wyborem szkoły średniej i nie było to wcale takie łatwe zadanie jak na początku myślałam. W końcu każda decyzja, którą podejmiemy ma swoje odzwierciedlenie w przyszłości i nie chodzi mi tu wyłącznie o ścieżkę edukacyjną. Po wielu za i przeciw podjęłam ostateczny wybór i w moim przypadku padł on na Liceum Ogólnokształcące. Stwierdziłam, że zmobilizuję się i pójdę dalej na studia, żeby nie zostać tylko jedynie z wykształceniem średnim i maturą. Pamiętam też, że chodząc do Gimnazjum nie byłam za bardzo zżyta z klasą. Czułam się trochę wyobcowana i szczerze mówiąc niechętnie chodziłam wtedy do szkoły. Było jednak w klasie parę osób, które darzę szacunkiem i bardzo lubię do dziś. Jednak były i takie, które ze mnie drwiły i śmiały się z mojego wyboru. Przecież moje oceny dupy nie urywały, ale z drugiej strony nie należały też do najgorszych.
Żyłam sama ze swoimi przekonaniami i wierzyłam, że któregoś dnia będę z siebie dumna i to jest ten czas, ale do rzeczy. Przyszedł moment, że poszłam do LO i poznałam tam nowe i ciekawe osoby. Nauka szła mi nie najgorzej, przez co zawsze wychodziłam ze wszystkiego obronną ręką i choć były momenty załamania to się nie poddałam. Pamiętam jak w ostatniej klasie odbywały się próbne Matury i jeżeli chodzi o matematykę to żadnej nie zdałam. Nauczycielka od matematyki kombinowała, żeby nie dopuścić mnie w ogóle do Matury. Chodziłam za nią, prosiłam i poprawiałam w kółko jeden sprawdzian za drugim. Początkowo ratowały mnie korepetycje, a później to i na nie brakowało mi pieniędzy. Musiałam ratować się w inny sposób. Uczyłam się z YouTuba, a mianowicie słuchałam faceta jak tłumaczył zadania z poszczególnych działów. Notowałam i samodzielnie starałam się obliczać zadania i wiesz co? Zdałam wszystko na Maturze i to za pierwszym razem. Udowodniłam, że jak bardzo czegoś pragniemy to możemy to osiągnąć. Pamiętam, że będąc jeszcze w LO katechetka od religii zapytała się mnie, gdzie planuję iść na studia. W planach miałam wtedy finanse i rachunkowość.
Nauczycielka otworzyła dziennik zobaczyła moje oceny z matmy i stwierdziła, że sobie nie poradzę. W tym momencie obroniłam pracę inżynierską, został mi jedynie egzamin dyplomowy na zakończenie studiów. Teraz powinnam odwiedzić stare mury i się pochwalić. Zdarzały się u mnie momenty zwątpienia jak zaczynałam studia. Zadawałam sobie pytania, czy w ogóle sobie poradzę, czy przypadkiem nie za wysoko mierzę? Ze 160 osób została jakaś połowa i nie żałuję tylu nerwów, które towarzyszyły mi przez cały okres studiów, a w ostatnim czasie to już w ogóle. Okazało się w dziekanacie, że temat pracy podchodzi pod finanse i rachunkowość i musiałam zmienić temat pracy i trochę treść. Zwątpiłam przez chwilę w to wszystko. To było krótko po tym jak dodałam zdjęcie na Facebooka i Instagrama, żeby się pochwalić, że niedługo bronię pracę. Oprócz rodziny nikt nie wiedział ile mnie to nerwów kosztowało. Jednak wszystko jest na dobrej drodze do zakończenia tego etapu w moim życiu. Nie wiem, czy od razu zdecyduję się na magisterkę. Być może poczekam jeszcze do października i wtedy pójdę dalej. Czas pokaże...
Jeżeli jesteście w podobnym położeniu, w jakim ja się kiedyś znajdowałam to być może ten wpis będzie dla Was w pewien sposób motywacją. :-)
W razie jakichkolwiek pytań możecie również pisać do mnie prywatnie na moim fp na Facebooku, do którego link znajduje się tutaj. Serdecznie zapraszam również do polubienia fp i zaobserwowania bloga. :-)
W razie jakichkolwiek pytań możecie również pisać do mnie prywatnie na moim fp na Facebooku, do którego link znajduje się tutaj. Serdecznie zapraszam również do polubienia fp i zaobserwowania bloga. :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak już tu wszedłeś to zostaw po sobie mały ślad.
Będzie mi miło. :-)