niedziela, 20 września 2015

Chwilami mam dosyć życia ale nie mogę się poddać!

Miewasz czasami momenty w swoim życiu, w których masz dość kompletnie wszystkiego i najlepszym wyjściem jakie mogłabyś zrobić to zwyczajnie spierdolić? Tak ale Twoje problemy i tak przez to samoczynnie nie znikną. Natomiast osoby, które są Ci bliskie nie widzą albo nie chcą widzieć w jakim bagnie tkwisz. Praktycznie nie masz w nikim wsparcia, a problemy zamiast znikać zaczynają się jeszcze bardziej szerzyć. W końcu zaczynasz pić w celu chwilowego zapomnienia albo popadasz w depresję, z której szansa na wyjście samemu jest znikoma... Jeżeli taki stan jest Ci znajomy to zapraszam do przeczytania wpisu.

Dzisiejszy wpis piszę pod wpływem silnych emocji, które siedzą we mnie od środy. Chciałam podzielić się z Wami informacją, która być może da komuś kopniaka do działania... Może i tym wpisem nie zbawię świata i nie uratuję głodujących dzieci w Afryce ale pokażę Ci, że z prawie każdej sytuacji jest jakieś wyjście. Możesz wierzyć lub nie ale jeszcze nie tak dawno byłam w jednym z najgorszych momentów w swoim życiu bo jakieś 2 tygodnie temu byłam nawet w stanie wziąć linkę, żeby się powiesić. Dla niektórych może wydawać się to dość dziwne bo jak to możliwe, że tak silna psychicznie na pierwszy rzut oka dziewczyna ma zamiar ze sobą skończyć. Przecież mam wszystko co każda kobieta może sobie wymarzyć bo mam przy sobie kochającego faceta, rodzinę, studiuję i nagle taka myśl o samobójstwie. Od zawsze powtarzałam, że jak nie wiadomo o co chodzi to zawsze chodzi o pieniądze i coś w tym jest... Chociaż trochę Cię oświeciłam ale nadal nie rozumiesz? Chodzi mi tu o pracę, którą usilnie próbowałam znaleźć przez prawie 9 miesięcy bez większego powodzenia. Do tego dochodziło to cholerne oczekiwanie codziennie z nadzieją na choć jeden telefon, żeby jutro móc przyjść do pracy. W pewnym momencie byłam tak zdesperowana do tego stopnia, że chciałam rzucić te cholerne studia, które tak bardzo mnie ograniczały w znalezieniu pracy. 

Nie jestem wymagająca bo mogę pracować nawet jako sprzątaczka ale pracodawcom chodzi o dyspozycyjność, której na chwilę obecną nie posiadam. Kolejną rzeczą jest ciężka sytuacja w domu rodzinnym i własna rodzina, która zamiast wspierać woli Cię dołować na każdym kroku mówiąc co masz robić. Monika zrób to czy tamto ale czy nawet Ja nie mam prawa mieć gorszych dni? Kurwa przecież nie jestem żadnym robotem, który od rana do nocy może bez przerwy zapierdalać w domu z uśmiechem na twarzy. Prawie codziennie zastanawiam się też czy studia były tak naprawdę wyłącznie tylko moją decyzją... Ja zdaję sobie sprawę z tego, że każda rodzina chce dla nas jak najlepiej... Niestety ale nie zastanawiając się przy tym co tak naprawdę my czujemy i czy to co im może wydawać się dobre dla nas już takie być nie musi... Tak idealnie kurwa ułożona dziewczyna, która w tygodniu pracuje. Natomiast w weekendy studiuje całkiem przyszłościowy kierunek, żeby później móc grzecznie założyć rodzinę i spłodzić trójkę dzieci... Kurwa, a może Ja nie chcę takiego życia? Może Ja chcę zupełnie czegoś innego niż przeciętny szary człowiek, który codziennie rano zapieprza do pracy za grosze. Cieszę się oczywiście z pracy, której tak długo szukałam i ją znalazłam ale nie jest to praca moich marzeń. To samo tyczy się dziecka, które marzy mi się ale nie jest to jednak plan na chwilę obecną. 

Kto czyta mojego bloga od początku wie, że w jednym z wcześniejszych postów opisałam kilka warunków jakie muszę spełnić, żeby móc sprowadzić dziecko na świat. Natomiast jak słyszę mamę, która czasami pogania mnie z decyzją o założeniu własnej rodziny zaczyna mnie tym zwyczajnie mocno przerażać. Wiem, że chciałaby abym się ustatkowała i miała swoje dziecko ale właśnie takim nachalnym zachowaniem bardziej mnie uświadamia w tym, że jednak tego nie chcę i zaczynam odkładać macierzyństwo na dalszy plan. Zawsze starałam się być posłuszna i grzeczna ale każdy kiedyś ma dość dotychczasowego życia. W moim życiu zaczęło się powoli układać ale to jeszcze nie jest to życie, które sobie wymarzyłam. Pisząc to mam łzy w oczach bo jednak czegoś mi w tym szarym życiu zaczęło brakować. Chciałabym się w końcu wyprowadzić na swoje albo chociaż coś wynająć z moim narzeczonym. Wiem, że jest to dopiero początek mojej drogi aby móc poczuć się w 100% spełnioną. Może i chwilami w naszym życiu dzieje się kurewsko źle ale mamy dla kogo walczyć, a jak nie dla kogoś to przynajmniej dla siebie samych. Jednak od zawsze sobie i innym powtarzałam jedną ważną rzecz: Jeżeli jesteś w momencie swojego życia, który już gorszy być nie może to będzie już tylko lepiej. 

Może nie tak od razu ale w końcu kiedyś słoneczko wyjdzie i nie jest to post motywacyjny. Jest to wpis oparty na własnym doświadczeniu, który ma za zadanie uświadomić chociaż kilku osobom, że nie warto płakać nad rozlanym mlekiem. Natomiast warto robić wszystko, żeby kiedyś móc być z siebie dumnym. W końcu do sukcesu nie ma windy, a jeżeli chcemy go osiągnąć trzeba iść schodami! :-)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak już tu wszedłeś to zostaw po sobie mały ślad.
Będzie mi miło. :-)