środa, 4 stycznia 2017

Postanowienia noworoczne nie są dla mnie.

Sylwester już za nami, a ja dopiero dzisiaj zdecydowałam się na dodanie pierwszego w tym roku wpisu na bloga. Zapewne część z Was tradycyjnie wypisała już na kartkach swoje noworoczne postanowienia. Ja tego jeszcze nie uczyniłam i nie zamierzam, ponieważ jak z góry coś zakładam to zazwyczaj później nic z tego wychodzi. Mam jedynie przyziemne marzenia, które chciałabym w tym roku spełnić. Jeżeli coś nie wyjdzie teraz to mówi się trudno.

Niektórych z Was takie podejście może dziwić. Jestem jednak zdania, że jeżeli coś ma przyjść to przyjdzie to samo w odpowiednim dla każdego momencie. Ja mogłabym w postanowieniach noworocznych spisać rzeczy typu, że zajdę w ciążę, wezmę ślub, schudnę 20 kg i tak dalej. Postanowienia noworoczne są dla mnie pewnego rodzaju przymusem, które na samą myśl wzbudzają we mnie wewnętrzny niepokój. Zapewne ostatnie dni starego roku spędziłabym bijąc się z myślami, że zostały mi jedynie 4 dni obżarstwa, bo od 1 stycznia czeka mnie jedynie udręka i zero podjadania słodyczy. Natomiast w przypadku ciąży myślałabym w kółko o tym, że najdalej za kilka miesięcy będę musiała w nią zajść, żeby się wyrobić z postanowieniem. Nie lubię niektórych rzeczy z góry zakładać, czy planować, ale marzenia warto jakieś mieć. 

Dlatego w tym roku dołożę wszelkich starań, żeby być jeszcze lepszym człowiekiem niż dotychczas. Postaram się walczyć ze swoimi słabościami, ale wszystko to małymi kroczkami. W kilka dni nie zrobię rewolucji w swoim życiu i to tyczy się wszystkiego. Niektóre postanowienia mogą trwać wiele miesięcy, a nawet i lat. Jest to trudna walka, ponieważ walczymy wtedy ze samym sobą. Dlatego nie zakładam niczego z góry. Wolę, żeby coś przyszło niespodziewanie. Być może pewnego czerwcowego dnia wpadnę na pomysł, żeby zapisać się na kurs języka angielskiego i nie będzie to poniedziałek. Podobno jak coś zaczynamy z wielkim zapałem to później równie szybko on gaśnie. Jeżeli będę miała zostać matką to zapewne życie to zweryfikuje samo. Koleżanka powiedziała mi kiedyś, że jak bardzo chciała zostać matką to nie mogła zajść w ciążę. Dopiero nią została w momencie, w którym sama by się tego nie spodziewała. 

Dlatego nic na siłę. Mam marzenie, żeby w tym roku obronić pracę inżynierską i zrobię wszystko, żeby je spełnić, ale nie jest to postanowienie. Postanowienia są dla mnie czymś w rodzaju nakazów, a ja tego nie lubię. Wolę żyć własnym trybem i do niektórych decyzji wolę dojrzeć. Nie oznacza to, że nie kibicuję tym co realizują swoje postanowienia noworoczne. Kochani niech ten rok będzie dla Was przełomowy. Spełniajcie swoje postanowienia, ale nie kosztem zmuszania się do nich na siłę, bo wtedy to zazwyczaj nic z tego nie wychodzi. Wy musicie to czuć, że chcecie, że jesteście gotowi. Dlatego jeżeli na przykład zaczynasz przygodę z bieganiem to zacznij od spacerów, bo zaczynając od ostrego biegu może wyskoczyć Ci serducho i szybciej Ci się odechce. Taka moja refleksja na dzisiaj, a Ty jak zaczęłaś/eś Nowy Rok? :-)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak już tu wszedłeś to zostaw po sobie mały ślad.
Będzie mi miło. :-)