Siedzę i myślę aż głowa zaczyna mnie boleć jakie to mam przejebane życie. Nie mam pracy, w której zarabiam grube hajsy. Do tego jak coś uda mi się odłożyć to po chwili idzie to wszystko na rachunek za telefon, albo na ratę za szkołę i tak w kółko. Człowiek po pewnym czasie popada w rutynę i ma wszystkiego kompletnie dość. Nikt przecież nie chce żyć w biedzie i nikt nie chce ciułać grosza, żeby starczyło do końca miesiąca. Każdy przecież chce czegoś więcej od życia. Każdy z nas chciałby przynajmniej raz do roku spakować się i po prostu wyjechać na kilka dni urlopu, gdzie mógłby po prostu naładować baterię. Mnie w ostatnim czasie zaczęło to ostro wkurzać, ponieważ studiuję, żeby mieć to wyższe wykształcenie i żeby móc znaleźć lepszą pracę. Dodatkowo nie zdzieram pieniążków od mamusi na moje zachcianki jak to robią co niektórzy tylko pracuję, żeby tego nie robić i co z tego mam? Jedno wielkie gówno. Czasami nawet przeszło mi przez myśl, czy to może Ja robię coś źle? Być może nie rozumiem tego całego przekazu. Czytam książki o tym całym coachingu, a nawet czasami obejrzę sobie film motywacyjny. Jeden raz, drugi, trzeci i kolejny i Ci powiem, że powoli zaczynam rozumieć cały przekaz tych filmów.
Człowiek jest skonstruowany w taki sposób, że jak czuje stabilizację życiową i grunt pod stopami to nie rusza się bo tak wygodniej i lepiej. Ostatnio oglądając film Michała Wawrzyniaka otworzyłam oczy. Nie mówił on, że wszędzie i zawsze możesz wszystko ale dał porównanie. Rzekłabym, że nawet dość brutalne. Spytał na samym początku filmiku, czy to co robię to jest max maxów? Sam odpowiedział na to pytanie za mnie, że nie. Choć moje zdanie znacznie się od jego różniło. Jak to Ja kurwa nie robię maksa? Myślę sobie, że co mam się może zesrać i na 3 etaty zapierdalać? Kiedy mam mieć czas na sen i odpoczynek? Myślę sobie, że łatwo jest mówić tak komuś kto ma kupę forsy i sławę. Taki to zawsze i wszędzie może wszystko, ale nie ktoś taki jak Ja. Szary, zwykły człowiek, który nie ma zaplecza i wtedy dał to porównanie, o którym wcześniej wspomniałam. Co robią rodzice dzieci niepełnosprawnych? Życie przecież nie wybiera tylko dzieci osób najbogatszych. Najczęściej są ta zwykli, szarzy ludzie, ale życie bardziej postanowiło im dojebać. Jeden zabieg 200 zł, a miesięcznie kilka, a nawet kilkanaście tysięcy złotych na leczenie i rehabilitację dziecka. Bo jak nie to dziecko za kilka miesięcy nie będzie mogło ruszyć ręką, a w najgorszym wypadku nawet umrze. Nagle tacy rodzice musieli sobie dać radę i nagle okazało się, że nie ma źle. Ja sama sobie to uświadomiłam po obejrzeniu tego krótkiego filmiku.
Przecież kurwa mogę stracić obie nogi i co? I okazuje się, że jednak mogę wszystko bo mam coś, co nie każdy może mieć. Mam wszystkie kończyny, mogę się kształcić, mam kochającego narzeczonego, mam rodzinę i wszyscy dzięki Bogu jesteśmy zdrowi. I po obejrzeniu filmiku nagle uświadamiam sobie, że nawet studiowanie to luksus, na który nie każdy może sobie jednak pozwolić. Tak moi drodzy, jest to luksus. Ja jeszcze do niedawna traktowałam studiowanie jak jedną wielką męczarnię, a niektórzy chcieliby się kształcić, a nie mogą. Ja sama obecnie siedzę na garnuszku u mamusi i pomimo tego, że czasami dołożę się mamie do jakiegoś rachunku to generalnie swoją kasę wydaję głównie na swoją edukację i zachcianki. Przecież są osoby, które od razu po ukończeniu 18 lat zostały brutalnie wyjebane przez rodziców z domu i studiowanie takim nie jest w głowie. Oni muszą myśleć jak tu zarobić, żeby przeżyć i się utrzymać. Jest mi cholernie wstyd, że stękałam jak głupia cipa i zamiast wziąć się do roboty wymyślałam coraz to nowsze wymówki. Dlatego zanim powiesz tak jak Ja, że masz za dużo spraw na głowie, żeby coś zrobić pomyśl o tych rodzicach dzieci niepełnosprawnych, którzy stają na rzęsach, żeby uratować kogoś kto jest całym ich światem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak już tu wszedłeś to zostaw po sobie mały ślad.
Będzie mi miło. :-)