czwartek, 17 marca 2016

Jak ratować związek i wspierać drugą połówkę?

Cześć. Zapewne wielu z Was ma za sobą mniej lub bardziej udane związku albo nawet takie, o których na samą myśl rośnie nam ciśnienie. Tak naprawdę każdy poprzedni związek był w pewien sposób lekcją, która nas czegoś nauczyła. Ja nadal uczę się jak postępować w związku pomimo tego, że Mateusz jest moim 6 chłopakiem i generalnie już powinnam doskonale wiedzieć czego nie robić. Niestety, człowiek jest taką istotą co pomimo tego, że się na czymś sparzył i tak będzie powtarzał poprzednie błędy nawet nieświadomie. Jeżeli jesteście ciekawi jak to wygląda u mnie to zapraszam do lektury.

Pamiętam, że zanim poznałam Mateusza w każdym jednym związku zachowywałam się jak księżniczka co to pozjadała wszystkie rozumy i zachowywała się jak pępek świata. Może Ci się to wydawać dziwne ale w każdym jednym związku starałam się postawić na swoim, a jak coś grubszego się działo to zazwyczaj uciekałam. Niczym gówniarz co zrobi dzieciaka swojej dziewczynie i ucieka od odpowiedzialności. Było tak do pewnego do momentu aż poznałam człowieka, który potrafi poskromić mój temperament jak nikt inny ale do rzeczy. Większość z Was dawniej lub obecnie miewała mniejsze lub większe kryzysy w związku. Mimo, że jesteśmy dobraną parą bo jesteśmy ze sobą prawie 5,5 roku razem to zdarzy nam się mieć gorsze dni. Baaa... W zeszłym roku myślałam, że mojego związku nawet nie da się odratować. Miałam takie wrażenie, że coś się nawet wypaliło między nami ale na szczęście zostało to zażegnane. Ponownie poważniejsze problemy pojawiły się wraz z nadejściem sesji na studiach. 

Z racji tego, że Ja i mój narzeczony studiujemy razem i na nasze nieszczęście musieliśmy zdawać warunkowo przedmioty nie zaliczone z poprzedniego roku. W przeciwnym wypadku bylibyśmy cofnięci na poprzedni semestr. Ja miałam dwa przedmioty, a mój facet trzy i jakoś fuksem z obecnego 3 roku pozaliczałam przedmioty bez większego problemu tak z 2 roku było mi ciężko ale jakoś się udało zdać ten jeden warunkowy przedmiot bez problemu. Dobra ale został mi jeszcze drugi przedmiot warunkowy, a narzeczony nadal tkwił w tym wszystkim z trzema i już zaczął wątpić w to wszystko. Zaczął mi pisać rzeczy, że nie ma po co już studiować ale najbardziej wkurwił mnie jednym. Może nie tyle, że wkurzył ale doprowadził do łez wysyłając mi zdjęcie linki co by się na niej powiesić. Ja w sumie też zwątpiłam przez chwilę, że raczej w ostatni weekend nie uda mu się zaliczyć tych trzech decydujących o dalszym studiowaniu przedmiotów. Zaczęły mnie dopadać myśli, że jeśli go cofną Ja nie będę miała z kim pisać pracy inżynierskiej i tak w kółko ale zaraz... 

Kurwa, jak Ja w ogóle mogłam zwątpić w niego i jak mogłam pomyśleć o tym, że zostanie cofnięty na poprzedni semestr? Zamiast mu pomóc to Ja myślę o najgorszym! Co ze mnie w ogóle za dziewczyna? Wzięłam się do pracy i użyczyłam mu notatek, z których to sama się uczyłam. Nawet wcieliłam się w rolę wrednego wykładowcy i zrobiłam mu nawet testy sprawdzające jego wiedzę, czy faktycznie się nauczył wystarczająco... Zakuwanie do 2 w nocy i wspólna nauka przez kilka godzin w szkole poskutkowała i mój facet zdał. Zdał te decydujące trzy przedmioty, które mogły go cofnąć na poprzedni rok. Faktem jest to, że po części to jego wina, że się wcześniej nie uczył ale nie o tym dzisiaj. Dzisiejszy wpis ukazuje, że razem można wszystko! Razem wszystko przychodzi łatwiej i mimo, że wątpliwości nachodzą każdego to nie warto rezygnować z miłości. Nie warto uciekać po jednym większym zawirowaniu życiowym! Mnie również udało się zaliczyć praktycznie wszystko łącznie z dwoma warunkowymi przedmiotami i jestem z tego dumna. 

Jestem dumna bo zmotywowałam siebie i mojego narzeczonego do pracy. Jestem dumna, że potrafię się podnieść z każdej porażki i nic nie jest w stanie mnie złamać!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak już tu wszedłeś to zostaw po sobie mały ślad.
Będzie mi miło. :-)