wtorek, 7 czerwca 2016

Nie bój się dokonywać zmian w swoim życiu!

Pisząc ten post jednocześnie myślę jaki nadać tytuł temu wpisowi, ale być może w trakcie pisania coś mi przyjdzie jeszcze do głowy. W ostatnim czasie, a generalnie w maju wiele się pozmieniało w moim życiu. Mój świat w ubiegłym miesiącu stanął mi do góry nogami, ale kto nie ryzykuje ten nie pije szampana. Ja zaryzykowałam i postawiłam wszystko na jedną kartę i nie żałuję. Jestem w położeniu, w którym czuję się pewnie i stabilnie. Może nie wszystko w moim życiu jest takie jak bym chciała, ale te najważniejsze rzeczy są i tylko to się teraz liczy.

Dawno nie byłam tutaj obecna, ale brak czasu i chęci do życia sprawiły, że straciłam wenę do pisania nowych tekstów na blogu. Zresztą jestem zdania, że jak mam napisać dziesięć beznadziejnych tekstów to wolę nie pisać wcale. Jeżeli czytaliście mój poprzedni wpis na blogu dobrze wiecie w jakiej rozsypce nie tak dawno jeszcze byłam. Tamten wpis był wołaniem o pomoc, której w tamtym momencie nie miałam. Czułam się samotna wśród najbliższej rodziny, która była mi bliska i jednocześnie całkiem obca. Na moim Facebook'owym fanpage'u jakiś czas temu obiecałam Wam, że jak wszystko się ułoży to podzielę się z Wami informacjami. Dlatego postanowiłam, że najwyższy czas to zrobić. Oczywiście nie jest to chęć chwalenia się czy coś z tych rzeczy, ale najzwyczajniej w świecie zwykła tęsknota za tym miejscem i pojedynczymi osobami co mnie czytają. To ona sprawiła, że mam potrzebę się Wam tutaj zwierzyć nakłaniając jednocześnie do napisania kilku słów wyjaśnień, o tym dlaczego na dłuższy czas zniknęłam z blogosfery. W ubiegłym miesiącu z dnia na dzień postanowiłam odejść z pracy, która jak wcześniej uznałam mnie strasznie męczyła. Sami wiecie jak to jest dojazdy, kupowanie biletu co wiązało się z traceniem i czasu i pieniędzy. Dla jednych moja decyzja jest to krok odważny, a dla innych żaden wyczyn. 

Jedni mogą powiedzieć, że jestem nieodpowiedzialną gówniarą, której w dupie się poprzewracało. Natomiast inni spojrzą tak jak Ja wtedy przez różowe okulary i powiedzą, że będzie dobrze i na bank sobie szybko coś nowego znajdę. Jednak tak nie było, ponieważ zwolniłam się nie myśląc w tamtym momencie o konsekwencjach jakie będą później. Później przeniosłam się do Torunia, który przez chwilę nawet stał się moim domem, ponieważ to właśnie tam spędzałam najwięcej swojego czasu. Pracę znalazłam od razu, ale jednak poczułam, że Toruń jest miejscem, które nie spełniło moich oczekiwań względem pracy. Mimo wszystko nie poddałam się i przepłakałam kolejne noce, żeby jednak coś innego znaleźć. Dalsze szukanie sprawiło, że stałam się osobą rozdrażnioną i kłótliwą co zostawiło też rysę na moim związku. Może i z jednej strony narzeczony miał rację, że zrobiłam głupotę. Tylko z drugiej nie potrafił zrozumieć, że ja w tamtej pracy się cholernie męczyłam. Nawet w pewnym momencie zaczęłam go traktować jak największego wroga i świnię co podkłada mi tylko kłody pod nogi. Po prostu zaczęłam go nienawidzić, choć w głębi serca nadal kochałam. Dobra, ale mimo wszystko trzeba było się podnieść i zacząć nadal walczyć o lepsze warunki dla siebie. Jedna rozmowa, a po kilku dniach kolejna i w sumie ta druga praca była tą, na której najbardziej mi wtedy zależało. 

Praca po 6 godzin dziennie za całkiem niezłe wynagrodzenie jak na tak nieregulowany czas pracy w domu była czymś co najbardziej mnie wtedy interesowało ze względu na mój stan. Z jednej strony chciałam zarobić, a z drugiej chciałam ograniczyć poziom stresu do minimum. Po prostu widząc w ostatnim czasie wrak człowieka w lustrze i nie chcąc sobie zaszkodzić poczułam potrzebę, żeby się wyciszyć od wielkich miast i tego całego zgiełku. Nie tak dawno pisałam, że chciałam się wynieść do dużego miasta, ale wtedy poczułam się mocno tym wszystkim dookoła przytłoczona. Po prostu zapragnęłam zamknąć się w cichym kącie własnego pokoju i najlepiej z nikim innym nie rozmawiać. Od kilku dni pracuję w zaciszu swojego domu i jestem cholernie szczęśliwa, ponieważ zarabiam i w między czasie mogę robić inne rzeczy, na które wcześniej nie miałam czasu. Wczoraj nawet zabrałam się za pisanie pracy inżynierskiej, która stała od dłuższego czasu w miejscu. Zaczęłam mieć czas dla siebie i z dnia na dzień więcej się uśmiecham, a nawet przestałam po nocy cicho płakać. Ubiegły miesiąc był dla mnie wielką lekcją, ale nie żałuję. Dlatego, że każdy upadek traktuję jak lekcję i po każdym upadku jak wstanę to na tyle silna, żeby wkurwiona móc jeszcze szybciej niż wcześniej biec przed siebie...

Każdemu życzę tyle odwagi i wytrwałości, żeby przerwać coś co nas niszczy i smuci. Życie jest zbyt krótkie, żeby marnować je na beznadziejne znajomości, czy pracę. :-)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak już tu wszedłeś to zostaw po sobie mały ślad.
Będzie mi miło. :-)