czwartek, 21 lipca 2016

Już za chwilę rozpocznę dorosłe życie...

Dla każdego człowieka dorosłość kojarzy się z czym innym. Dla jednych zaczyna się ona w chwili otrzymania dowodu osobistego. Natomiast dla drugich jest to decyzja o wyprowadzeniu się z domu rodzinnego i życiu na własny rachunek. Można by rzec, że w końcu spełniło się jedno z moich największych marzeń, ponieważ już jutro rozpocznę nowy etap w swoim życiu. Spakuje najważniejsze rzeczy i ruszę w świat...

Ruszę w świat z człowiekiem, z którym jestem prawie od sześciu lat. Pewnie myślisz sobie, że skoro tyle się znamy to nie ma czego się obawiać. Jednak inaczej jest spotykać się z kimś średnio co 2-3 dni na kilka godzin jak dziewczyna z chłopakiem, a inaczej być ze sobą prawie 24 godziny na dobę jak małżeństwo. Już w piątek wspólnie z narzeczonym rozpoczniemy przygodę zwaną dorosłością. Już mama nie ugotuje mi ciepłego obiadu, nikt nie zrobi za mnie zakupów i nie wypierze moich ubrań. Boję się tej dorosłości, ale jednocześnie pożądam jej jak niczego innego. Pragnę tej niezależności i chcę zobaczyć jak to nasze życie będzie wyglądało w przyszłości. Wiem, że nie wyjeżdżam na drugi koniec świata i zawsze mogę wrócić do domu. Jednak nie po to się wyprowadzam, żeby później wracać z podkulonym ogonem do mamy. Niby tylko niespełna 20 km będzie mnie dzieliło od domu rodzinnego, ale im bliżej wyprowadzki tym bardziej się stresuję. Może i tego po mnie nie widać, ale już tęsknie za moim domem, w którym spędziłam prawie całe swoje życie. Jednak w myślach powtarzam sobie w kółko, że wszystko dzieje się po coś. 

Przecież w niedalekiej przyszłości mam i tak zamiar wyjechać do Poznania, a wtedy będzie dzieliło mnie jeszcze więcej kilometrów od rodziny niż dotychczas. Natomiast do momentu aż nie skończę studiów będę mieszkała tymczasowo w Inowrocławiu. Wiem też, że nie mogę patrzeć jedynie na sentymenty i męczyć się tutaj dalej. Tak naprawdę wiem doskonale, że mieszkając w mieście rodzinnym nic nie zdziałam. Wiadomo, że dobrze jest mieć poczucie bezpieczeństwa, ponieważ rodzina jest na wyciągnięcie ręki i jest stały grunt pod nogami. Może i jestem wariatką i mogę się sparzyć, ale jak sama nie spróbuję to nie zobaczę. Może być też tak, że decydując się na wyjazd do Poznania osiągnę sukces i będzie to najlepsza decyzja w moim życiu. Wiem też, że stojąc cały czas w miejscu, ciągle marząc i czekając naiwnie na cud nic w życiu nie osiągnę. Dlatego nie chodzi mi tutaj jedynie o możliwość całkowitego decydowania o sobie, o którą tak zaciekle walczyłam jeszcze przed ukończeniem 18 roku życia. Głównie chodzi mi tu o udowodnienie sobie i innym, że jednak warto zrobić tak duży i odważny krok do przodu by polepszyć jakość swojego życia. 

Warto mieć marzenia, ale jeszcze lepiej je spełniać i przekładać na rzeczywistość. Tymczasowo będziemy mieszkać w pustym mieszkaniu siostry Mateusza, ale w międzyczasie będziemy szukali już czegoś typowo na wynajem. Możecie mi wierzyć lub też nie, ale dla mnie jest to ogromny przełom w życiu. W sumie dla nas obojga, ponieważ jakby nie patrzeć przez wiele lat żyliśmy na garnuszku u rodziców. Pomimo tego, że dopadły mnie spore wątpliwości i obgryzłam już paznokcie z nerwów do krwi to i tak chcę spróbować. Wiadomo też, że nic nie motywuje tak bardzo jak osoba, która sama pokazała, że jednak się da. Dlatego już od jutra pokaże Ci, że zawsze i wszędzie możesz wszystko! :-)


sobota, 16 lipca 2016

Masz tatuaż i jesteś łysy to na bank wyszedłeś z kryminału...

Ostatnio pewna sytuacja na urodzinach mojej mamy skłoniła mnie do napisania kilku słów refleksji. Po sytuacji, która miała miejsce w moim domu postanowiłam zmierzyć się z tematem ciężkim i zapewne dobrze nam znanym. Jak doskonale wiemy w obecnych czasach większość osób ocenia kogoś poprzez pryzmat tego co widzimy wyłącznie na zewnątrz. Nie znając tak naprawdę prywatnie tej drugiej osoby z charakteru...

Coraz częściej patrzymy ślepo na to, że ktoś mający tatuaże i chodzący w podartych ubraniach na bank jest ćpunem, bo taki stereotyp się przyjął. Może i młodzi ludzie nie zwracają tak bardzo na to uwagi, ale u osób starszych takie zjawisko można zauważyć i to dość często. Takiej osobie najczęściej włącza się coś w rodzaju nienawiści, którą przelewają na osobę wyróżniającą się z szarego tłumu. Często przechodząc obok starszych osób idzie usłyszeć coś w stylu, że jak ktoś mógł się w ogóle tak ubrać i co ten ktoś w ogóle sobą reprezentuje i na odwrót. Powiedz mi teraz, co reprezentuje sobą osoba, która w tak perfidny sposób szydzi z drugiej osoby? Dlatego, że nie wygląda tak jak Ty byś tego chciał/a? Pewnie samemu nie raz zdarzyło Ci się przejść ulicą i zwrócić uwagę na człowieka, który przyciągnął Twój wzrok swoim wyglądem zewnętrznym. Ja przyznaję się bez bicia, że mi też zdarzyło się nie raz dziwnie na kogoś spojrzeć. 
Tylko, że po chwili w takiej sytuacji zawsze staram się przywołać siebie do porządku. Przecież to też jest osoba taka sama jak każda inna, a nie wszyscy przecież muszą wyglądać tak samo jak Ty. Ostatnio po urodzinach mojej mamy mój narzeczony powiedział mi, że po tym jak na chwilę wyszłam z pokoju mój dziadek doczepił się do niego o to, że jest on zgolony na łyso. 

Już słyszałam od dziadka rzeczy typu, że tatuaże są złe i Ci co siedzieli w więzieniu je mają, ale mówić komuś prosto w twarz coś takiego jest dla mnie zwykłą bezczelnością. Nie była to pierwsza taka sytuacja, ponieważ kiedyś mój facet usłyszał już od mojego dziadka ostre słowa krytyki odnoszące się do jego tuneli w uszach. Oczywiście po jakimś czasie je wyciągnął, ale sam fakt krytyki boli i dobija. Staramy się przypodobać komuś na siłę, ale po co? Przecież tak naprawdę tym samym unieszczęśliwiamy samych siebie. Ja wychowując się w rodzinie raczej staroświeckiej też kiedyś patrzyłam dziwnie na ludzi całkowicie wytatuowanych. Z perspektywy czasu zaczęłam trochę inaczej na to patrzeć. Tym bardziej, że siostra mojego narzeczonego tatuuje i sama jest cała w tatuażach. Nie krytykuję jej za to co robi z własnym życiem na głos, ponieważ jest to jej prywatna sprawa i nie jest to mój interes. Generalnie wychodzę z założenia, że rodzina powinna kochać nie za wygląd zewnętrzny i za styl ubierania, ale za to co ktoś posiada w środku. Jeżeli kiedyś zdecydowałabym się na tatuaż albo przefarbowanie włosów na kolor różowy i rodzina skrytykowałaby moją decyzje to podejrzewam, że po prostu urwałabym z nią kontakt. 

Spójrzcie, że najczęściej krytykują osoby, które co niedzielę siedzą w pierwszych ławkach w kościele. Zauważcie również, że osoby, które najczęściej są krytykowane przez innych same praktycznie nie krytykują i żyją własnym życiem jednocześnie dobrze na tym wychodząc. Przecież Bóg kazał miłować bliźniego swego jak siebie samego, a jednak niektórzy o tym zapominają. Nie krzywdźmy kogoś tylko dlatego, że nosi on glany i podarte spodnie. Nie rańmy osób, które mają tatuaże, ponieważ są to takie same osoby jak każdy z nas, które również posiadają uczucia, mają plany i marzenia. Nie skreślajmy ich dlatego, że mają styl odmienny od przeciętnego człowieka. Nie masz prawa naruszać cudzej prywatności. Pozwól żyć komuś tak jak sam chciałbyś żyć. Traktuj innych tak samo jak sam chciałbyś być traktowany. Po prostu nie bądź zwykłym burakiem, który jedyne co potrafi w życiu zrobić to krytykować wszystko dookoła siebie. Jeżeli sam nie potrafisz uszanować drugiego człowieka to nie oczekuj tego, że ten drugi człowiek będzie szanował Ciebie. Nie masz prawa oceniać kogoś jedynie powierzchownie, ponieważ tak naprawdę nie wiesz ile ten ktoś mógł już przejść w życiu...



środa, 13 lipca 2016

Recenzja szczoteczki sonicznej do oczyszczania twarzy od DermoFuture Technology.

Cześć. W końcu przyszła odpowiednia pora na recenzję szczoteczki sonicznej do oczyszczania twarzy od DermoFuture Technology, którą miałam przyjemność testować w ostatnim czasie. Jest to szczoteczka, o której w ostatnim czasie jest dość głośno na rynku kosmetycznym. Jedni są nią zachwyceni, a drudzy mniej. Mnie ona osobiście urzekła, a jeżeli jesteście ciekawi czym to zapraszam do czytania wpisu...

Szczoteczka soniczna od DermoFuture Technology rozkochała mnie w sobie po pierwsze swoim ciekawym wyglądem i kolorem. Oczywiście kolory takich szczoteczek sonicznych na rynku są różne, ale akurat ta firma w swoim asortymencie posiada jedynie kolor niebieski i różowy. Tak naprawdę na temat koloru nie ma się co za dużo rozpisywać, ponieważ to nie on odgrywa tutaj główną rolę więc do rzeczy. Jak chyba każda kobieta lubię testować wszelkie nowinki kosmetyczne i odkąd zobaczyłam to małe urządzenie z wypustkami wiedziałam, że muszę je mieć w swojej komodzie. Tym bardziej, że odkąd pamiętam zawsze miałam problemy z cerą. Nie były one jakieś bardzo uciążliwe, ale jednak wypryski i cera mieszana dawała mi się we znaki nagminnie. W okolicach nosa i policzków dość często moja skóra jest przesuszona, a na czole prawie zawsze mi się świeci. Jedynie co mogę w takiej sytuacji zrobić to smarować miejsca przesuszone kremem, a na dzień nakładać podkład matujący i wyrównujący koloryt mojej skóry. Jednak nawet to po jakimś czasie i tak nie wystarcza, ponieważ jest to coś w rodzaju zamiatania problemów pod dywan. Tym bardziej teraz, kiedy na zewnątrz jest coraz cieplej świecę się na twarzy jak łysina na głowie starego dziadka. 

Dlatego właśnie takie urządzenie przyszło mi dosłownie z pomocą. Szczoteczka jest prosta w obsłudze, ponieważ wystarczy tylko nacisnąć na środkowy przycisk i zaczyna ona wibrować. Dodatkowo jest też ciekawa funkcja, która pozwala ustawić sobie szybkości drgań, które ma wykonywać urządzenie. Przy użyciu zaledwie dwóch przycisków plusa i minusa. Dużą zaletą testowanej szczoteczki jest też to, że jest ona wodoodporna więc możemy być spokojne o to, jeśli wpadnie nam ona przez przypadek do zlewu z wodą lub wanny. Na szczoteczkę wystarczy jedynie nałożyć nasz ulubiony produkt do mycia twarzy. Ja akurat używam pianki do oczyszczania twarzy przeciw wypryskom z AVONU. Koszt takiej pianki to góra 20 zł, a wystarcza mi ona na bardzo długi czas. Oczywiście jest to tylko moja propozycja, ale jednak odradzałabym nakładania na urządzenie produktów takich jak peeling, ponieważ może on uszkodzić nawierzchnię szczoteczki. Zresztą sama szczoteczka pełni funkcję peelingu, ale o tym za chwilę. W momencie, kiedy już nałożymy nasz ulubiony produkt przykładamy szczoteczkę do twarzy i wykonujemy ruchy okrężne przez minutę stroną z wypustkami. Ja sama po regularnym stosowaniu szczoteczki zauważyłam, że moja skóra stała się gładka i delikatna jak po użyciu peelingu. 

Dodatkowo dzięki drganiom pulsacyjnym twarz jest dobrze oczyszczona z martwego naskórka i wszystkich toksyn dnia codziennego. Jedyne czego dotąd nie zauważyłam z racji tego, że sama jestem jeszcze młoda jest to, że regularne jej stosowanie podobno ujędrnia skórę. Natomiast jest to raczej zadanie do sprawdzenia dla osoby, która ma skórę dojrzałą i skłonną do wiotczenia. Kolejnym plusem urządzenia jest to, że jest ono płaskie przez co dociera do miejsc trudno dostępnych. Jeżeli więc jeszcze nie zdecydowałaś się na jej zakup, ponieważ boisz się, że nie jest to urządzenie dla Ciebie to się mylisz. Dlatego, że szczoteczka nadaje się zarówno do skóry wrażliwej, a także zwykłej. Natomiast po drugie nie trzeba w niej nic wymieniać, czyli jest to zakup nawet na bardzo długie lata. Jedynie co trzeba zrobić to co jakiś czas podłączyć ją po prostu do ładowania. Kabel jest załączony w środku opakowania także nie ma co się martwić. Koszt takiej szczoteczki to około 160 zł. Ostatnio będąc w Biedronce widziałam podobne urządzenie za cenę o wiele niższą. Nie wiem, czy jeszcze jest to aktualne, ale warto zawsze sprawdzić. :-)

Natomiast jeżeli chcecie zakupić identyczną to zapraszam tutaj:












czwartek, 7 lipca 2016

Przez rok istnienia bloga nie stałam się poczytną blogerką i nie zarabiam milionów...

Dzisiejszy wpis będzie jednym z ważniejszych dla mnie, co nie oznacza, że pozostałe są gorsze. Nie o to chodzi, po prostu ten będzie czymś w rodzaju podsumowania pierwszego i mam nadzieję, że nie ostatniego roku istnienia mojego bloga. Wiele się u mnie przez ten czas nie zmieniło, ale przez ten rok zdążyłam poznać kilka ciekawych osób, zdążyłam się nawet ujawnić. Choć początkowo przyznam, że bałam się reakcji wielu osób. Myślałam głównie o tym, co sobie inni o mnie pomyślą...

Rok temu postanowiłam z dnia na dzień założyć bloga. Z jednej strony chciałam udowodnić narzeczonemu, że mam pasję i potrafię być w tym wszystkim systematyczna. Pamiętam, że podczas jednej z kłótni powiedział mi, że nie mam żadnej pasji i niczym się nie interesuje. W sumie przyznam, że takie ostre słowa mnie dotknęły i postanowiłam, że zajmę się blogowaniem. Miałam już wcześniej kilka podejść, które kończyły się porażką średnio po dwóch miesiącach. Przez pierwszy rok prowadzenia bloga miałam wiele razy ochotę się poddać i zawsze tłumaczyłam to brakiem czasu. Gówno prawda! Skoro miałam czas na czytanie portali plotkarskich i inne mało pożyteczne rzeczy to i również mam czas, żeby napisać kilka słów od siebie. Natomiast drugą stroną medalu było to, że chciałam przez ten rok odkryć samą siebie. Chciałam po prostu zobaczyć, co mnie najbardziej interesuje i czy w ogóle to całe blogowanie jest dla mnie. Przyznam się Wam szczerze, że lubię się tutaj czasem Wam wygadać, podzielić z Wami refleksjami na różne tematy, a nawet od czasu do czasu napisać recenzję dla danego produktu. 

Przez ten rok nie stałam się poczytną blogerką, która zarabia po kilkanaście tysięcy miesięcznie. Oczywiście jest to możliwe, żeby w ciągu kilku miesięcy stać się kimś sławnym, ale trzeba po prostu umieć się przebić. Nie jest to łatwe, ponieważ jak dobrze pamiętacie w ostatnim wpisie wspomniałam Wam, że obecnie blogów w sieci jest jak grzybów po deszczu. Natomiast większość z nich i tak po krótkim czasie zostaje opuszczona. Głównie jest to związane z lenistwem i brakiem systematyczności. Natomiast z drugiej strony z rozczarowaniem, że od razu nie zarabiamy na blogu i firmy nie biją się o nas. Przez ten rok wpadło mi jedynie kilka współprac, w ramach których otrzymałam rzeczy do testowania. Kilka z nich były to współprace jednorazowe, a jedną mam stałą i niezmienną od około 10 miesięcy. Nigdy jeszcze nie pisałam czegoś w zamian za pieniądze, co nie oznacza, że nigdy tego nie zrobię. Jeżeli trafiłaby się możliwość zarobienia ciekawych pieniędzy to czemu nie? Nie wierzę też, że sam/a byś z tego nie skorzystał/a. 

Oczywiście pod warunkiem, że nie będzie to przeczyło mi samej. Natomiast i tak cieszę się, że jednak wytrwałam w tym postanowieniu i pierwszy rok mam już za sobą. Tak naprawdę cały czas się uczę, co mogę jeszcze tutaj poprawić, a także czego lepiej nie pisać. Trafiają się oczywiście komentarze negatywne, ale całe szczęście są one rzadkością. Natomiast dużo też myślałam o zmianie wyglądu bloga na bardziej profesjonalny. Początkowo nie chciałam wyrzucać pieniędzy w błoto, ponieważ nie wiedziałam jak długo będę go prowadziła. W tym momencie zaczynam się poważnie zastanawiać nad odłożeniem konkretnej sumy pieniędzy, żeby móc zmienić obecną szatę graficzną, która mam nadzieję przyciągnie do mnie jeszcze więcej osób. W najbliższym czasie chciałabym nawet zacząć organizować konkursy, które dotyczyłyby testowania jakichś produktów przez Was samych. Marzę, żeby moi czytelnicy byli również aktywni w tym całym moim blogowym świecie. Mam też nadzieję, że pomożecie mi stworzyć tutaj ciekawe miejsce do wymiany zdań i poglądów. :-)