niedziela, 10 września 2017

Wszystko co piękne, szybko się kończy...

Jakiś miesiąc temu wraz z narzeczonym spędziliśmy kilka dni nad Polskim Morzem. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie fakt, że ostatni raz wspólnie na wakacjach byliśmy pięć lat temu. Jeszcze jak studiowałam powtarzałam sobie, że w nagrodę za ukończone studia wyjedziemy gdzieś dalej. Najlepiej na Majorkę lub Dominikanę, ale tak się nie stało. Mimo to i tak jestem wdzięczna za te 4 wspólnie spędzone dni, kiedy mogliśmy pobyć tylko we dwoje. 

W tym roku postawiliśmy na Władysławowo. Po pierwsze nigdy tam nie byliśmy, a po drugie większość osób sobie je chwali. W dniu naszego przyjazdu okazało się, że doba zaczyna się od godziny 14:00, a mój narzeczony był pewien, że od 10:00. Na miejscu byliśmy około 11:00, ale z racji tego, że nasz pokój był jeszcze nieposprzątany po poprzednich lokatorach postanowiliśmy się trochę rozejrzeć po okolicy. W trakcie zwiedzania Mateusz był strasznie rozczarowany i jego zły humor zaczął udzielać się również mi. Nie tak wyobrażał sobie to miejsce. Mało budek z pamiątkami, stare i zniszczone kamienice i na koniec podsumował, że widoki podobne do zwykłego miasta. Z jednej strony byłam na niego zła, że w dzień przyjazdu mówi mi coś takiego i psuje mi humor, a z drugiej było mi bardzo przykro, że nie widzi nawet jednego plusa z pobytu tutaj. Dla mnie najważniejsze było to, że spędzimy ten czas sami, nie martwiąc się o nic. Następnego dnia postanowiliśmy zapuścić się nieco dalej. W końcu Ci co sobie tak Władysławowo chwalą muszą w końcu w nim coś widzieć. Udaliśmy się więc na wieżę widokową w Domu Rybaka, gdzie przeszliśmy 9 pięter na pieszo, żeby zobaczyć całe Władysławowo z góry. 

Powiem Wam, że mimo zmęczenia i potu było warto. Widoki piękne, a dodatkowo wrzuciliśmy grosz na szczęście do maszynki, w której moneta kręciła się wokół zanim wpadła do środka. Chwilę przed naszym wejściem mocno się rozpadało. Tego samego dnia poszliśmy również do wesołego miasteczka, które widzieliśmy w oddali z naszego pokoju. Chcieliśmy sobie oboje na stare lata zaszaleć, ale niestety z racji deszczowej pogody daliśmy sobie spokój z tym pomysłem. Baaa... Tego samego dnia doszliśmy nawet do centrum miasta, gdzie Mateusz w końcu odnalazł te swoje budki przepełnione po brzegi pamiątkami i niezdrowym żarciem. Pomimo niesprzyjającej pogody drugi dzień zaliczam do udanych. Trzeciego dnia jak tylko wyszło słoneczko wybraliśmy się na plażę. Jak typowy Janusz z Grażyną kupiliśmy parawan i odgrodziliśmy się od reszty ludzi. Nie było w sumie okazji, żeby się dobrze opalić, ponieważ Mateusz potrafi wysiedzieć na plaży maksymalnie 2-3 godziny. Zaczęliśmy więc oboje szukać w piasku muszelek, żeby Mati do końca nie zanudził się na śmierć. Po wyzbieraniu chyba większości muszelek wokół podnieśliśmy szanowne cztery litery i ruszyliśmy do pokoju. Jakoś nas to opalanie tak zmęczyło, że po powrocie położyliśmy się spać. 

Tego dnia prócz opalania nie robiliśmy nic niezwykłego, a byliśmy zmęczeni jak po jakimś maratonie. Dzień przed wyjazdem był dniem równie intensywnym co dzień drugi. Poszliśmy na miasto, żeby zakupić pamiątki dla bliskich. Przy okazji przeszliśmy się Aleją Gwiazd, a kawałek dalej trafiliśmy na chatkę do góry nogami. Mati po wejściu do niej był lekko przerażony, ponieważ ciężko mu było złapać równowagę przy chodzeniu i oglądaniu domku od środka. Jednak z drugiej strony widać było, że sprawiło mu to wielką frajdę - po prostu przez chwilę mogliśmy poczuć się jak dzieci. Na koniec po udanych zakupach poszliśmy do restauracji, w której zjedliśmy przepyszną rybkę. W końcu to wielki grzech być nad Morzem i nie zjeść ryby. Ogólnie pobyt zaliczam do udanych. Jedynym minusem była lokalizacja w jakiej znajdował się nasz nocleg - był trochę za daleko od głównego deptaka. Jednak ciężko miesiąc przed urlopem znaleźć coś co ma przystępną cenę i jest niedaleko od Morza. Ludzie zaczynają już w lutym powoli rezerwować noclegi na lato. Dlatego jeżeli zdecydujemy się na przyszły rok jechać ponownie do Władysławowa to z pewnością już na początku roku zaczniemy szukać noclegu, a jak minęły Wasze wakacje? :-)