niedziela, 27 grudnia 2015

Święta minęły i co dalej?

Cześć. Z racji tego, że jutro większość z nas na nowo pójdzie do pracy postanowiłam napisać nieco luźniejszy wpis. Nie będzie to raczej podsumowanie roku 2015 ale będzie trochę o moich przemyśleniach, obawach i uczuciach, które w ostatnim czasie mi towarzyszą. Z roku na rok odczuwam coraz większy strach związany z latami, które czas zabiera mi bezpowrotnie tak jakby chciał mi pokazać kto tu rządzi...

Kolejne Święta Bożego Narodzenia za nami i odnoszę wrażenie jakby ich w ogóle nie było. Jedynie o tym, że miały one w ogóle miejsce odczuwa boleśnie mój żołądek i wątroba. Smutnie wspominam przy tym dzieciństwo kiedy to prezenty cieszyły najbardziej. Wtedy wszystko było takie proste i jedynym moim zmartwieniem było czekanie za wymarzonymi prezentami. Teraz nie dość, że prezenty są mniejsze bo rodzina woli dać pieniądze bo tak łatwiej niż kupić coś samemu to jeszcze liczba osób z roku na rok się zmniejszyła.. Niby kolędy, talerze i potrawy są te same ale osób jest mniej co sprawia, że Święta Bożego Narodzenia straciły dla mnie na wartości i już zwyczajnie nie czuję tej świątecznej atmosfery. Jedynymi prezentami, z których tak szczerze się ucieszyłam to książka Red Lipstick Monster i puzzle z widokiem. Książkę zaczęłam przeglądać i jakoś łzy mi tak nagle zaczęły lecieć bo przecież wystarczyło tylko zapytać co bym chciała i prezent trafiony idealnie. 

To samo dotyczyło puzzli, które wspomniałam we wcześniejszym wpisie dotyczącym prezentów jakie chciałabym dostać pod choinkę. Odkąd dostałam puzzle można by powiedzieć wszystko odeszło na dalszy plan bo obiecałam sobie, że ułożę te 3000 tysiące choćby nie wiem co. Tak przez chwilę przeszła mi nawet myśl, że te puzzle przypominają teraz moje życie. Taki chaos, który kawałek po kawałku codziennie będę układała w jedną spójną całość. Wiem też, że z czystą kartką nie wejdę w Nowy Rok bo zamiast puzzli układać miałam robić projekty na studia ale doszłam do wniosku, że nie ma sensu się spieszyć. Przecież wolne dni są tak naprawdę nagrodą w postaci odpoczynku od pracy czy szkoły więc dlaczego większość z nas na siłę stara się zdążyć ze wszystkim jeszcze przed końcem roku. Projekty prędzej czy później zrobię na ostatnią chwilę, a te puzzle stały się moją misją na najbliższe tygodnie.

Dlatego jeżeli macie coś czego nie skończyliście bo były rzeczy ważniejsze do zrobienia to może to jest odpowiedni czas, żeby skończyć to co się kiedyś zaczęło? Do końca roku miałam dać sobie spokój z blogiem ale musiałam tu wejść, żeby uświadomić niektórym z Was co w życiu jest ważne. Kiedyś pojawił się na tym blogu wpis dotyczący czasu, którego nie możemy cofnąć. Dlatego jest to taka mała prośba dla Was, żebyście na sam koniec roku zwolnili trochę tempo i wykorzystali ten czas na rzeczy, które sprawiają Wam przyjemność. Może to być zabawa z dzieckiem, miły wieczór z ukochaną osobą przy dobrym filmie lub po prostu spacer z rodziną. To, że w tym roku byliśmy w pełnym składzie przy świątecznym stole nie oznacza, że za rok będzie tak samo. Przez rok może się przecież wiele zmienić, a nic już takie samo niepowtarzalne nie będzie prócz potraw i kolęd...

W nadchodzącym Nowym Roku chciałabym Wam życzyć spełnienia wszystkich marzeń, dużo zdrowia, samych dobrych ocen w szkole i awansu w pracy! :-)



czwartek, 24 grudnia 2015

Kąpiel z peelingiem do ciała relaksująco-ujędrniającym? Czemu nie!

Cześć. Ostatnimi czasy jak dobrze wiecie lub też nie ale jestem dość mocno zabiegana. Nie mam czasu, żeby chociażby chociaż trochę ogarnąć swój pokój, a co tu dopiero mówić o jakimkolwiek wypoczynku. Jak nie praca to szkoła albo dom i tak w kółko lecz nie o tym dzisiaj chciałam pisać. Dzisiejszy post będzie o tym jakie wrażenie zrobił na mnie peeling do ciała relaksująco-ujędrniający od Spa Professional. Jeżeli więc jesteś ciekawa/y jak sprawdził się u mnie peeling to zapraszam do krótkiej lecz przyjemnej lektury!

Odkąd pamiętam od zawsze wolałam brać prysznic, ponieważ po pierwsze jest to dość duża oszczędność czasu. Natomiast po drugie branie prysznica ma do siebie to, że sporo możemy zaoszczędzić na wodzie. Nie wiem czy Was ale mnie w braniu kąpieli denerwuje to, że nie lubię za długo czekać aż woda łaskawie naleci mi do wanny. Czasami jednak przychodzi taki moment, w którym to człowiek nie pamięta kiedy tak naprawdę miał chociaż pół godzinki tylko i wyłącznie dla siebie i marzy później o gorącej kąpieli lub o masażu. Zdaję sobie również sprawę z tego, że w tym roku zima nie przypomina zimy tylko wczesną jesień ale mniejsza o to. W poniedziałek powiedziałam sobie stanowcze stop i postanowiłam wziąć ciepłą kąpiel pomimo tego, że nie ma śniegu za oknem. Z racji tego, że jestem fanką wszelakich peelingów chciałabym się podzielić z Wami moimi odczuciami dotyczącymi testowanego przeze mnie ostatnio peelingu do ciała orzechowo-cukrowego od Spa Professional. 

Pierwsze pozytywne wrażenie jakie zrobił na mnie peeling to przepiękne opakowanie, które od samego początku mnie urzekło. Moim zdaniem zdobi ono łazienkę i jednocześnie po zużyciu może jeszcze posłużyć do czegoś innego. Jego konsystencja jest dość płynna i ma przyjemny zapach. W sumie to według mnie peeling ma bardzo przyjemny zapach bo akurat lubię woń orzecha ale mój narzeczony stwierdził, że śmierdzi więc to zależy od upodobań. Dobra ale przejdźmy do sedna sprawy, które dotyczą efektów jakich można się spodziewać po jego użyciu. Prawdę mówiąc myślałam, że peeling trochę lepiej spełni swoją rolę. Podobało mi się w nim to, że jego gruboziarnista konsystencja pozwoliła mi zetrzeć martwy i niepotrzebny naskórek z ciała. Natomiast jedynym i dość dużym minusem było to, że produkt zostawiał po sobie tłusty ślad na skórze przez co więcej już go nie użyję. 

Niestety nie dało się tego tak łatwo zmyć więc musiałam użyć w tym celu żelu i szorstkiej strony gąbki. Ten jeden ale jakże duży jak dla mnie minus spowodował nieodwracalne zdanie na temat tego produktu. Peeling polecam raczej osobom, które borykają się z bardzo suchą skórą. Natomiast sam produkt oceniam 5/10 punktów. Nie jest to najgorszy kosmetyk jaki używałam ale zwyczajnie nie jest on stworzony dla mnie więc raczej nie skuszę się w przyszłości do jego zakupu ale chciałamWam przypomnieć jedno. Jak wiecie lub nie kiedyś już pisałam o szamponie, który jest idealny dla mnie więc coś co jest nie dla mnie może być akurat stworzone specjalnie dla Ciebie. Dlatego nie warto kierować się tylko i wyłącznie opinią innych ludzi, a warto samemu wypróbować dany produkt na własnej skórze. Dopiero wtedy możemy z czystym sumieniem określić co jest dla nas dobre, a co złe. 

Może ktoś z Was stosował już powyższy peeling? Jeżeli tak to jestem ciekawa Waszych odczuć na jego temat? :-)

Peeling możecie zakupić tutaj:
http://tenex24.pl/148,peeling-spa-professional-relaksujaco-ujedrniajacy.html







środa, 16 grudnia 2015

Jakie prezenty chciałabym dostać na święta?

Cześć. Z racji tego, że coraz więcej osób zaczyna doceniać moje starania i moją pracę na blogu postanowiłam napisać luźny post co by podziękować Wam w ten sposób, że również o Was pamiętam. Pomimo zmęczenia i braku odpoczynku postanowiłam napisać post o prezentach, które mi się marzą i możliwe, że któryś z tych prezentów dostanę w tym roku pod choinkę. Wiem też, że w życiu nie jest najważniejsze aby tylko brać lecz to aby dawać. Mój narzeczony bardzo dobrze wie, że swoją ostatnią złotówkę oddałabym potrzebującym ale nie o tym dzisiaj...

Dzisiaj będzie o prezentach, które fajnie byłoby znaleźć pod choinką. Choć cokolwiek dostanę to i tak będę się bardzo z tego cieszyła. W tym wpisie wymienię kilka propozycji z czego jedne będą należeć do tych droższych ale te tańsze też tu znajdziecie. Dlatego zapraszam serdecznie wszystkich do czytania!

1) Pierwszą rzeczą, którą jest w stanie kupić raczej każdy przeciętny człowiek to puzzle. Tak, dobrze przeczytałeś najzwyklejsze w życiu puzzle. Od jakiegoś pół roku marzyłam o głupich puzzlach ale nie takich dla dzieci z Kubusiem Puchatkiem czy Myszką Mickey. Marzę o takich z jakimś ciekawym widokiem co ich ułożenie nie skończy się na jednej godzinie. Takie z 2000-3000 tysiące elementów myślę, że wystarczy na długie zimowe wieczory. Ich cena to około 30-50 zł ale zależy to od ilości elementów i marży narzuconej przez sklep. :-)



2) Drugą rzeczą jaką chciałabym otrzymać to biała szafa. Może to dziwne marzenie ale ostatnio bardzo zaczęły mi się podobać białe meble. Wiem, że w moim przyszłym domu będzie jasno i przejrzyście dlatego ostatnio po wypłacie zaszalałam i kupiłam sobie białą komodę i biały stoliczek w IKEI w Bydgoszczy. Oczywiście, żeby chociaż za komodę mi się zwróciło postanowiłam sprzedać fotel i biurko. Z biurka i tak nie korzystam, a laptopa zamiast na fotelu położę w końcu normalnie na stoliku gdzie przy okazji będę mogła położyć talerz z jedzeniem. Dlatego taka biała szafa dopełniłaby moje marzenia o białych meblach. Patrząc na to, że prezent jest praktyczny to 200 zł za szafę z IKEI, która mi się spodobała jest śmiesznie niska. :-)



3) Kolejna rzeczą jaka mi się bardzo marzy i zapewne już jej nie ma w sklepie to urządzenie do wypieku muffinek z Lidla. Tak się kręciłam koło niego i zamierzałam go kupić ale nadal go nie kupiłam pomimo tego, że kosztował po obniżce tylko 35 zł. Odkąd jestem z narzeczonym, który nauczył mnie szacunku do pieniędzy i odkąd sama zaczęłam na siebie zarabiać jednocześnie żal mi każdej wydanej złotówki. Może i nie nadaję się do kuchni ale jeżeli bym dostała takie urządzenie to chyba codziennie piekłabym świeże babeczki dla mężusia i mojej rodziny. :-D

4) Przedostatnią rzeczą o jakiej marzę i też jak na moją kieszeń do tanich nie należy to zestaw do manicure hybrydowego Semilac. Jego koszt to około 250 zł ale zważając na to, że malując koleżankom za 20 zł paznokcie lakierami hybrydowymi cena za taki sprzęcik wbrew pozorom może nam się zwrócić bardzo szybko. Znajome będą zadowolone bo zaoszczędzą na kosmetyczce co najmniej z dwie dychy więc owca cała i wilk syty. Dlatego jakby mi ktoś taki sprzęcik podarował to po nogach będę całowała. :-D

5) Piątą i ostatnią rzeczą, która mi przychodzi na myśl jest komplet modnej pościeli. Najlepiej, żeby była to pościel w kolorach pastelowych. W zeszłym roku była piżamka więc w tym musi być jakaś ładna pościel. W sumie to zauważyłam, że im jestem starsza na mojej liście do gwiazdora nie ma już ciuchów czy innych dupereli tylko w 80% są to rzeczy praktyczne, które przydadzą mi się zapewne w przyszłości. Nie mam pojęcia jaka może być cena takiej pościeli ale jeżeli jej nie dostanę to świat mi się nie zawali. Jak nie teraz to kiedyś na bank sobie na taką uzbieram i w końcu kupię. W końcu bardziej cieszą rzeczy, na których kupno długo trzeba zbierać i czekać co nie? 




czwartek, 10 grudnia 2015

Jak oceniam komplet kosmetyków Spa Vintage Body Oil i co mnie w nim urzekło?

Cześć. W dzisiejszym wpisie chciałabym napisać jak sprawdził się u mnie żel, olejek do ciała i masło firmy Spa Vintage Body Oil. Jak można przeczytać kosmetyki, które miałam okazję testować zostały stworzone z naturalnych składników. Dzięki temu tworzą one idealną kompozycję nawet dla najbardziej delikatnej i wymagającej skóry. Jeżeli jesteście ciekawi jak sprawdziły się u mnie powyższa seria kosmetyków i jeżeli jeszcze nie macie pomysłu co kupić mamie, babci lub siostrze na prezent pod choinkę to zapraszam do czytania. 

Pierwszą rzeczą, którą musiałam sprawdzić od razu po rozpakowaniu pudełka był zapach kosmetyków. Z jednej strony zapach był intensywny ale z drugiej strony intrygujący i bardzo przyjemny dla nosa. Nie wiem czy wcześniej pisałam lub też nie ale jestem osobą, której nie każdy zapach odpowiada. W sumie to jakieś 95% zapachów jest dla mojego nosa toksyczna bo albo mnie duszą albo po prostu śmierdzą. W tym przypadku byłam miło zaskoczona bo wszystkim domownikom zapach przypadł do gustu. Jako pierwszy na odstrzał poszedł żel do mycia ciała bo przecież zanim człowiek przystąpi do rytuału nawilżania musi przecież zmyć z siebie cały brud. Żel sprawdził się świetnie, ponieważ bardzo dobrze się pienił, był wydajny i przede wszystkim miał przyjemny zapach, który długo dawał jeszcze o sobie znać. Większość z Was zapewne zastanawia się dlaczego piszę w czasie przeszłym? A no dlatego, że został on już zużyty całkowicie do cna przeze mnie, moją mamę i siostrę i starczył spokojnie na miesiąc. 

Kolejnym produktem w pięknym opakowaniu, które będziecie mieli okazję obejrzeć na zdjęciach poniżej jest masło Shea, którym od razu po prysznicu wysmarowałam się calutka. Masło Shea oprócz intensywnego, a zarazem przyjemnego zapachu zaskoczyło mnie swoją kremową konsystencją. Produkt dobrze i szybko się wchłania, a co za tym idzie nie pozostawia po sobie tłustych śladów na ciuchach. Ja akurat zawsze smaruję się nim na wieczór, ponieważ po relaksującej kąpieli i kilkuminutowym nawilżaniu człowiek śpi jak zabity. Dla mnie po prostu rewelacje i spełnienie wszystkich oczekiwań. Ostatnią rzeczą o jakiej pragnę krótko napisać no bo po co się zbytnio rozpisywać jest olejek również z tej samej kolekcji. Można nawet by rzecz, że tworzy on idealne dopełnienie kompletu razem z żelem i masłem Shea. Olejku jak na razie używałam jedynie do natłuszczenia dłoni, ponieważ im bliżej zimy tym skóra przypomina suchą skorupę. 

Samo smarowanie zwykłym kremem nie daje rezultatów, ponieważ dość często myję ręce, a nie mam też możliwości kremować co 5 minut rąk. Dlatego olejek sprawdził się u mnie idealnie, ponieważ bardzo szybko się wchłania i pozostawia skórę gładką i jędrną. Myślę, że olejek sprawdzi się też w przypadku masowania pleców przez naszego partnera, a najlepiej w piątek wieczorem po męczącym tygodniu w pracy. Sen w mniej niż minutę gwarantowany, a jeżeli jesteś facetem to tym bardziej już wiesz co zadowoli Twoją kobietę. To prawda, że większość kobiet cieszą nowe ubrania czy kosmetyki ale pamiętajcie drodzy Panowie, że nic nie zastąpi wkładu własnego więc do dzieła! Tak jak wcześniej wspomniałam kosmetyki są pięknie zapakowane w papierową paczkę. Dlatego jeżeli nie umiecie pakować prezentów to nic się nie stanie. Wystarczy przylepić kokardkę kupioną w sklepie lub wstążkę i prezent gotowy.

Kosmetyki możecie zakupić tutaj: 
http://www.beglossy.pl/spa_vintage_body_oil-olejek_do_kapieli_z_maslem_shea









piątek, 4 grudnia 2015

Może by tak spróbować zacząć życie od nowa?

Zapewne w życiu większości z nas przychodzą momenty, w których to mamy wrażenie, że wszędzie dobrze tam gdzie nas nie ma. W takich chwilach czujemy, że nikt nawet nie stara się nas zrozumieć i pragniemy zacząć życie od nowa. Pragniemy czegoś świeżego, a przede wszystkim zamknięcia starego rozdziału, który nas z dnia na dzień wyniszcza nas co raz bardziej. Przyczyny takiego stanu mogą być różne poczynając od rodziny i związku, a kończąc na miejscowości, w której mieszkamy...

Pamiętam, że zanim ukończyłam szkołę średnią myślałam o tym, żeby wyprowadzić się z domu rodzinnego jak najszybciej. Niestety, moje plany i marzenia szybko zweryfikowało życie i można by rzec, że dostałam cios prosto w mordę od życia na dzień dobry. Nie zdawałam sobie wtedy jeszcze sprawy z tego, że znalezienie pracy po szkole średniej w obecnych czasach graniczy z cudem ale nie o tym dzisiaj. Dzisiejszy wpis jest o rozdarciu wewnętrznym jakie towarzyszy mi od prawie roku. Jest to stan, który powoli zabija mnie psychicznie i fizycznie. Może dziwnie to zabrzmi ale po prostu od pewnego czasu nie mogę patrzeć na miasto, w którym mieszkam praktycznie od urodzenia. Tak naprawdę od dobrych kilku miesięcy odczuwam ogromny dyskomfort w miejscu, które z jednej strony jest mi bliskie ale z drugiej już od dawna obce i nieznane. Czuję się cholernie zagubiona  i nie wiem jeszcze jak długo to zniosę i wytrzymam. Jak znaczna część ludzi mam potrzebę większych lub mniejszych zmian w swoim życiu. 

Jedni są szczęśliwi zmieniając co miesiąc kolor włosów, a inni rzucają wszystko z dnia na dzień i tak jak Ja pragną zmienić swoje dotychczasowe życie w sposób radykalny tu i teraz. Może i dla niektórych z Was jestem niepoprawną marzycielką i wariatką w jednym ale Ja tak naprawdę chciałabym w końcu odnaleźć swój własny kąt. Miejsce, w którym to zaczęłabym wszystko zupełnie od nowa z czystą kartą. Możliwe, że jest to spowodowane tym, że w miejscowości, w której mieszkam od urodzenia nie widzę dla siebie żadnych perspektyw. Przecież za 50 lat mogę obudzić się stara i nieszczęśliwa, że nie zrobiłam kompletnie nic aby to życie zmienić. Z jednej strony mam tu rodzinę i narzeczonego, którego bardzo kocham ale nie mogę patrzeć tylko na innych. Muszę w końcu zacząć myśleć tylko i wyłącznie o sobie bo jeżeli nie Ja to nikt inny o mnie się nie zatroszczy. To prawda, że czasami jesteśmy przyblokowani przez rodzinę, która radzi zupełnie inaczej niż sami mamy zamiar postąpić. 

Za każdym razem kiedy to narzeczony odwozi mnie po spotkaniu do domu zawsze pyta mnie o to samo, a mianowicie dlaczego jestem smutna? Odpowiedź jest jedna i zawsze brzmi podobnie ale po co mam się tysiąc razy powtarzać? Jaki jest sens wymawiać słowa, których to druga osoba nie słyszy lub tak naprawdę nie stara się ich nawet chociażby zrozumieć. Większość z nas tak naprawdę boi się ostrej opinii ludzi, którzy będą później o nas plotkować. Przecież od zawsze wiadomo, że ludzie gadali, gadają i będą gadać więc dlaczego na siłę tkwimy w toksycznych związkach i mieszkamy tam gdzie czujemy się nieszczęśliwi? W końcu nie liczą się inni tylko my sami i to co sprawi, że my sami poczujemy się w końcu wolni i szczęśliwi. Wiem też jedno, że w najbliższym czasie będę szukać swojego miejsca na tej planecie. Nie wiem jeszcze dokładnie jak to zrobię i kiedy dokładnie to nastąpi ale jestem zdesperowana do tego stopnia, że żadna siła nie jest mnie już w stanie powstrzymać...





wtorek, 1 grudnia 2015

Mając mało czasu stać mnie na dużo więcej!

Wielu z Was zapewne czasami narzekało na brak czasu na to, żeby zacząć ćwiczyć lub na to aby chociażby sprzątnąć swój pokój. Bez bicia się przyznam, że Ja też jeszcze do niedawna narzekałam na zbyt małą ilość godzin w ciągu dnia. Oczywiście mogłabym siedzieć po nocach i nadrabiać to czego nie zrobiłam w ciągu dnia ale po co? Przecież można czas w ciągu dnia zorganizować tak, żeby później można było pójść spać bez wyrzutów sumienia...

Pamiętaj, że zanim jeszcze mój ojciec opuścił rodzinę narzekałam na to, że nie mam czasu na to czy tamto. Dodam jeszcze, że był taki czas gdzie nie chodziłam do pracy i jedynym moim zmartwieniem były studia i to zaoczne oraz basen i siłownia w dni powszednie. Dodatkowo nie miałam pasji takiej jak blog. Oczywiście zrobiłam wcześniej dwa podejścia, żeby go założyć ale po miesiącu usuwałam wszystkie notki i było koniec. Pierwszego mojego bloga założyłam w wakacje między drugą, a trzecią klasą w szkole średniej. Po miesiącu usunęłam go bo stwierdziłam, że nie mam czasu bo przygotowania do egzaminu dojrzałości mnie czekają i chodzę na prawko więc dałam sobie z tym spokój. Następnego założyłam będąc na pierwszym roku studiów ale znowu to samo. Tym razem usprawiedliwiłam się tym, że sesja i w ogóle. Po prostu lenistwo, a nie żadna sesja czy prawko! Tego bloga mam już około 5 miesięcy i nadal się nie poddałam. Baaa... Założyłam go w najgorszym momencie mojego życia bo dwa tygodnie po tym jak ojciec z domu odszedł. 

Nie usprawiedliwiam się żadnymi sesjami ani brakiem czasu. Na chwilę obecną studiuję, pracuję, bloguję i pomagam w domu na ile to możliwe. Oczywiście, że zrezygnowałam z ćwiczeń ale podejrzewam, że gdybym chciała wiem, że znalazłabym chociaż te 15 minut co drugi dzień, żeby poćwiczyć. Odkąd wyprowadził się mój ojciec wiem, że mogę więcej. Każdego dnia staram się dawać z siebie najwięcej bo wiem, że kiedyś może dzięki temu osiągnę sukces. Z dnia na dzień nie czuję się słabsza i zmęczona bo słabość siedzi tylko i wyłącznie w mojej głowie i uparcie próbuje mnie ciągnąć na dno. Taka jest prawda, że z jednej strony dziękuję ojcu za to, że odszedł bo dzięki temu mogłam rozpocząć walkę z sobą i swoimi słabościami. Mogłam w końcu zacząć wymagać od siebie więcej bo wiem, że mnie na to stać. Nie oznacza to, że się niczego nie obawiam. Oczywiście, że chwilami ogarnia mnie strach, że nie poradzę sobie z tym wszystkim. Boję się, że znowu zrezygnuję z prowadzenia bloga bo sesja nadejdzie i pracę inżynierską trzeba będzie zacząć pisać i kiedy Ja na to znajdę czas? 

No właśnie i to jest to o czym wspomniałam już na samym początku wpisu. To jest ten cholerny głos, który siedzi w mojej głowie i usilnie próbuje mi wmówić, że jednak nie dam rady. Dlatego staram się niwelować ten głos i iść wytyczonymi sobie ścieżkami. Wiem też, że jak skończę studia będę miała o wiele więcej cennego czasu na prowadzenie bloga przez co będę mogła w końcu ruszyć z kopyta. W końcu to studia troszeczkę mnie ograniczają ale jak nie Ja to kto? Kto jak nie Ja sama będzie we mnie wierzył i mi kibicował? Możesz mi wierzyć lub też nie ale każdy na pewno znajdzie chociażby te 15 minut w ciągu dnia. Jedynie trzeba sobie go po prostu umieć je dobrze wygospodarować. Ja zauważyłam też, że im więcej rzeczy mam na głowie tym jest większe prawdopodobieństwo, że wszystko zrobię co zaplanowałam wykonać w ciągu dnia. Dlatego zanim powiesz, że nie masz na nic czasu zastanów się nad tym dobrze kilka razy. Być może w pobliżu Ciebie są osoby, które mają od Ciebie zdecydowanie gorzej i nie narzekają tak jak Ty...